WIELKOPOSTNE
REKOLEKCJE AKCJI
KATOLICKIEJ -
CIĘŻKOWICE
15-17. II 2013r.
W dniach
15-17 lutego br.
członkowie Akcji
Katolickiej
Diecezji
Tarnowskiej
przeżywali
doroczne
rekolekcje
wielkopostne.
Ciężkowicki Dom
Rekolekcyjny
przyjął w
trwającym Roku
Wiary
rekordową liczbę
członków
stowarzyszenia,
ponad 130 osób.
Nauki
rekolekcyjne
głosił ks. dr
hab. Ireneusz
Stolarczyk,
profesor
Uniwersytetu
Jana Pawła II,
poprzedni
Asystent
diecezjalny AK.
Rozważania w
Roku Wiary
dotyczyły pytań
o owocność i
głębię naszej
wiary.
Czas
pasyjny
najlepiej
oddaje, jakim
było serce
Chrystusa – Jego
miłość.
Symbolika serca
przemawia do
nas, gdyż każdy
zna smak
cierpienia,
ofiarności,
dlatego ‘serce’
Jezusa zyskuje
zrozumiałe dla
nas znaczenie.
-
Czym jest wiara i co daje memu życiu – pytał Ks. Profesor. Wiara przekazywana jest w sposób spisany. Rekolekcjonista omówił dwie perykopy ewangeliczne: Mt 17, 1-8 i ‘obfity połów ryb’.
Radość Piotra z
Góry
Przemienienia,
wyrażona
słowami:
„dobrze, że TU
jesteśmy”,
przenosi się i
na nas,
uczestników
zamyśleń
rekolekcyjnych.
Świadomie
przeżywane życie
polega na tym,
by owo TU
przeżyć w pełni.
Radością Jana
Pawła II było
trwanie na
modlitwie,
celebra mszy
św.,
pielgrzymowanie
do Kalwarii
Zebrzydowskiej.
Czy i ja
mam takie
chwile, że za
Piotrem chce się
powiedzieć:
„dobrze mi tu
być!” ? Dla
każdego owo TU
może być inne-
różaniec od Jana
Pawła II,
sanktuarium
Maryjne, jakieś
przeżycie, np. I
Komunia św. czy
pielgrzymka do
Ziemi Świętej.
Rok Wiary
powinien ożywić
to, co czyni
wiarę owocną.
Trzeba szukać
tego, co wiarę
rozpala. Trzeba,
by funkcjonowały
takie skarby,
jak Góra
Przemienienia
dla Piotra.
Takie miejsca i
czas łaski to
doświadczenia
Boga. Trzeba do
nich powracać, a
wtedy wiara
będzie żywa,
gotowa na
konfrontację.
„Niceśmy nie
ułowili” -
stwierdził
Piotr,
doświadczony
rybak, ale na
Jego słowo
zarzucił sieć.
Zaufał Panu.
Żadna racja
doświadczenia
ludzkiego nie
sugeruje decyzji
Piotra. Robi to,
czego nie
zrobiłby nigdy,
gdyby nie
nakazał tego
Jezus. Moc słowa
Jezusa.
Co znaczy
wierzę?
Przyjmuję to, co
Jezus mi
oznajmia. To
bardzo osobowy
wymiar wiary. W
życiu wiele
przyjmujemy na
wiarę, np.
historię Polski,
z uwagi na
autorytet
przekazującego.
Podobnie, gdy
Jezus przekazuje
orędzie
zbawienia, a ja
je przyjmuję, bo
On to
powiedział.
Piotr nie
dysponuje żadnym
innym argumentem
oprócz tego, że
powiedział to
Jezus.
Kiedy wzrasta
wiara? Na pewno
wtedy, gdy
miłość wzrasta;
pomocne są
praktyki, które
wprowadzają
komunię- łączą
mnie z Jezusem:
spowiedź,
nawiedzenie
Najśw.
Sakramentu-
wszystko to, co
zbliża mnie do
Jezusa. Człowiek
żywej wiary to
człowiek pracy
nad sobą. Wiara
wzrasta, gdy
miłość do Jezusa
wzrasta.
Wiara ma swoją
treść; to jest
to, co mówi
Jezus. Tę treść
można
prześwietlić
ludzkim rozumem-
tym zajmuje się
teologia. Należy
wyjaśniać,
doczytywać,
szukać, bo świat
stawia mocne
pytania, których
odrzucenie może
skończyć się
kryzysem wiary:
zachwianiem,
odejściem. Jaka
jest nasza
wiedza o Bogu?
Wiara to treść
przekazana przez
Jezusa, którą
trzeba stosownie
do wieku
zgłębiać. Często
słyszy się , że
wiara jest
infantylna, ale
mówi to
człowiek, który
w swym rozwoju
zatrzymał się na
poziomie dziecka
pierwszokomunijnego.
Jak wygląda
nasza wiara?
Wiara jest
tajemnicą, bo
równocześnie
jest łaską i
ludzkim
zaangażowaniem.
Wiara zmienia
życie:
„zostawili
wszystko i
poszli za Nim”.
Autentyczna
wiara przemienia
ludzkie życie;
jest jego
rzeźbiarką. Nie
można wierzyć i
żyć, jakby Boga
nie było.
Radykalnie
zmienia się
życie rybaków,
gdy odpowiadają
na wezwanie: „duc
in altum!”
(wypłyń na
głębię). Tylko
płytka woda jest
dla człowieka
zrozumiała.
Głęboka - ma
koloryt
nieprzenikalności.
„Głębia” jest
tam, gdzie rozum
zawodzi, a
jedynym pewnym
jest Jezus
Chrystus.
Odwaga w byciu
tam, gdzie rozum
milczy. Ile
sytuacji
inspiruje, w
których rozum
musi zatrzymać
się w
obliczaniu
zysków i strat.
„Na Twoje słowo
zarzucę sieci…”
odpowiada Piotr.
Ileż jest
sytuacji w
życiu, gdy tylko
Jego słowo jest
latarnią, bo już
nic nie widać…
Wiara ma taką
moc, że
potrafimy
odnaleźć się na
głębi, w której
rozum niewiele
już nam
podpowiada.
Trzeba zapytać o
nasze rozumienie
wiary, o nasze
zjednoczenie z
Chrystusem; o
to, na ile wiara
naprawdę zmienia
nasze życie. Czy
jak w przypadku
rybaków, którzy
zostawili
wszystko i
poszli za Nim?
Na naszą wiarę
ktoś czeka.
Akcja Katolicka
to
stowarzyszenie,
w którym
dzielimy się
naszą wiarą, by
inni też mogli
dotknąć Jezusa.
To owocność
działania w
strukturach AK
wobec świata,
który nie
doświadcza Boga.
-
W Księdze Jeremiasza znajdujemy istotę powołania człowieka przez Boga: "Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię" ( Jr 1,5). To tekst o trudnej misji, którą wypełniając, ściąga się na siebie odium nienawiści.
Jak często,
optując za
Bożymi sprawami,
odczuwa się ból
odrzucenia,
wyśmiania.
Podobnie jest z
misja członków
AK. Ale wiara
daje
zapewnienie, że
nie jesteśmy
sami. „Nie lękaj
się, bo Ja
jestem z Tobą”.
Lęk ma być
pokonany nie
logiką
argumentów,
swobodą
dyskusji, ale
siłą wiary!
Z niej bowiem
wypływa siła
człowieka;
świadomość, ze
Bóg jest z nim.
A skoro Bóg z
nami, nie trzeba
się lękać.
Człowiek jest
wydobywany z
lęku - Bóg nie
ujmuje nic z
sytuacji, ale
daje
człowiekowi,
który ma
zmierzyć się z
cierpieniem –
Siebie. Bywa, że
Bóg usuwa jakiś
trud, gdy o to
usilnie prosimy,
ale to nie jest
reguła. Bóg daje
nam Siebie, aby
człowiek przeżył
zwycięsko trudny
czas.
„Nie bójcie się,
Ja Jestem”… Bóg
daje nam Siebie
jako rękojmię
ludzkiej odwagi.
Być człowiekiem
wiary oznacza
właśnie podjęcie
sytuacji z
Bogiem, który
jest źródłem
odwagi.
Ale człowiek
potrafi się
osamotnić. Mając
asystencję Boga,
potrafi Go
odrzucić. Skazać
się na samotność
w konfrontacji z
trudami. Jedną z
interpretacji
grzechu jest
‘skazanie się na
samotność’. Jak
ciężkie bywa
wykluczenie
społeczne; pro
egzystencjalnie
chcemy być z
innymi. Każdy
grzech skazuje
człowieka na
walkę z
problemami bez
pomocy Bożej.
Obraz piekła
jako
nieugaszonego
ognia oznacza,
że będzie to ból
życia w
samotności na
wieki. Gdy
człowiek
przestał
otwierać się na
łaskę pojednania
i pokuty,
trudniej mu się
żyje i
potrzebuje
pomocy.
Obserwujemy
nieumiejętne
podejście do
daru wolności.
Hojny Bóg dał
nam taki dar
wolności, że
możemy
powiedzieć:
„nie
istniejesz”. Ale
dał też zasady-
przykazania, by
tę wolność
umiejętnie
wykorzystać, by
służyła ona
rozwojowi.
Sytuacja, w
której człowiek
przymyka oko na
prawdę,
przypomina
sytuację, gdy
kierowca zamyka
oczy na zakręt.
Nie oznacza to,
że nie będzie
wypadku.
Relatywizm jest
zgubny; coraz
bardziej
odchodzimy od
Boga, używając
wolności. Młodzi
są bardzo
podatni na ułudę
życia bez zasad.
I oni w to
wierzą! Ileż
meandrów,
zagubień młodego
człowieka, by
wreszcie uznać,
ze
‘nowoczesność’
nie definiuje
się jako
odejście od
zasad. Co
takiego ma
grzech, że
człowiek idzie
tą drogą?
Łatwość
popełniania.
Może nas
zaskoczyć
niefrasobliwością.
Gdy wpadamy w
schematy, trzeba
nauczyć się
myślenia
uprzedzającego –
pomyśleć, jak
ominąć sytuację,
zaradzić coś.
Jesteśmy w
stanie uniknąć
grzechu,
gdybyśmy
potrafili
przewidzieć jego
skutki.,
wyobrazić sobie,
co wnosi w nasze
życie.
Grzech ma
pozorną
atrakcyjność.;
nawet mówi się
nieraz: „to jest
warte grzechu”.
Wabi ułudami.
Zaciemnia umysł
i osłabia wolę.
Trwanie w
grzechu oswaja
ze złem, osłabia
człowieka w
postrzeganiu
zła. Dlatego tak
ważna jest
troska o
regularną
spowiedź.
Swoista
demokratyzacja
osądu
usprawiedliwia:
tak robią
wszyscy, więc
gdzie tu zło,
gdzie problem?
Największą
tragedią grzechu
jest to, że nie
odpowiadamy
miłością na
miłość Jezusa.
Grzech jest
zamknięciem się
na tę miłość.
Śpiewamy: „to
nie gwoździe Cię
przybiły, lecz
mój grzech…”
W miarę wzrostu
miłości do
Jezusa, kończą
się nasze
grzechy. Kto
kocha Jezusa,
nie idzie drogą
grzechu, bo to
boli, gdy
ukochaną osobę
się tak
traktuje.
Człowiek z
Bogiem może
więcej. „Nie
lękaj się, bo Ja
jestem z Tobą”
usłyszał
Jeremiasz, a
razem z nim
-każdy z nas.
-
Radością człowieka (Piotra i innych) na Górze Przemienienia było to, ze zobaczyli pełną prawdę o Jezusie.
Na granicy
miłości Bożej i
ludzkiej
ułomności
wzrasta
miłosierdzie
Boże.
W Godzinie
Miłosierdzia
wspominamy mękę
Chrystusa i
rozeznajemy
autentyzm Jego
miłości. Przy
tej miłości
blednie każde
nasze
pobłądzenie,
byleśmy się na
nią otworzyli.
Klerycy
śpiewają:
„coś zdobył mnie
Ogrójca łzą i
Golgoty bólem…”.
Wiara jest
treścią do
rozumienia, jak
bardzo Bóg nas
ukochał.
„Przypatrz się
duszo, jak cię
Bóg miłuje…”
Jezusa biczowano
i ukrzyżowano,
choć na ogół
stosowano
rozdzielność
kar. Zadawano
określoną ilość
uderzeń, ale
śladów na ciele
skazańca było
znacznie więcej,
gdyż bicz
rzymski
zaopatrzony był
w twarde
organiczne lub
metalowe
końcówki. Nie
wolno było
biczować głowy,
więc na Jezusa
włożono koronę
cierniową.
Płaszcz
szkarłatny,
zdarte z
brutalnością
płótno
przysporzyło
cierpień.
Po ukrzyżowaniu
skazaniec, by
móc oddychać,
musiał unosić
ciało,.
Powodowało to
charakterystyczne
falowanie ciała.
Łamano golenie,
bo na połamanych
nogach unoszenie
się nie było
możliwe. Jeśli
żołnierze byli
miłosierni,
rozpalali
ognisko, w dymie
którego mniej
czuć było ból, i
stosowali
podpórkę dla
nóg.
Chrystus
najprawdopodobniej
zmarł na skutek
pęknięcia serca.
W Godzinie
Miłosierdzia
Chrystus zmaga
się o człowieka.
Objawia się
Miłość, która
kruszy grzech.
Miłość, która
zaistniała
wtedy, trwa
nadal.
Chrystus kocha,
nie potępia.
Odradza,
uzdrawia, a nie
przekreśla.
Ponieważ On tak
kocha, to my
Jesteśmy
wezwani, by stać
się innymi – iść
i nie grzeszyć
więcej. Jak
kobieta, którą
pochwycono na
cudzołóstwie.
Ewangelia św.
Marka opisuje
historię
paralityka, do
którego Chrystus
wyrzekł: „synu,
odpuszczają ci
się grzechy”.
Dla Chrystusa
grzech był
gorszym złem niż
niedowład
kończyn.
Taka jest
chronologia
uzdrowienia
człowieka. Skoro
przejmujemy się
niedowładem
ludzkiego ciała,
o ile bardziej
powinniśmy
przejąć się
chorobą duszy –
grzechem.
Dzisiejszy świat
oferuje
mechanizmy
znieczulenia na
toksyczność
grzechu.
Radością Boga
jest człowiek
powracający do
Niego. Ten,
który zostaje
wyłowiony z
morza moralnej
śmierci,
odrodzony
(ewangeliczne
przypowieści o
zagubionej owcy
oraz synu
marnotrawnym).
Miłość nigdy nie
ustaje, by nas
zdobyć. Grzech
ludzki nie
pokona tej
miłości. To
prawda wiary,
która zawsze nas
odradza. Bo nie
do grzechu
powołał nas Bóg.
Nasze miejsce
nie jest w
słabości
grzechu, ale w
odradzającym
promieniu
miłości Boga.
-
Jak wiele wspólnego mają ewangeliczne opisy: powołania Lewiego i historii Zacheusza.
Ewangelia św.
Łukasza opisuje
powołanie
Lewiego,
pełniącego
posługę celnika,
naznaczonego
dezaprobatą
współczesnych.
Tę postawę
przełamał Jezus.
Lewi usłyszał:
„pójdź za mną” ;
Jezus
zaproponował mu
wspólnotę drogi.
To wydarzenie
znalazło jako
swój finał
zgorszenie, gdy
Jezus połączył
swą drogę z
odrzuconym. W
przypadku
Zacheusza
szemrali, że do
grzesznika
poszedł w
gościnę. Ileż tu
stycznych,
zbieżnych scen.
Jezus dostrzega
tego, którego
inni odrzucają,
wypraszają,
wywołując tym
zgorszenie
innych. Ale taka
jest miłość
Jezusa - zdobywa
„Ogrójca łzą i
Golgoty bólem”.
Autentyzm
Jezusowej
miłości sprawia
autentyzm
nawrócenia.
Na ile my, w
naszym
zaangażowaniu,
niesiemy taką
miłość innym,
obecną nade
wszystko tam,
gdzie nikogo już
nie ma…
Wygodniej wszak
działać tam,
gdzie uznanie,
aprobata,
zrozumienie. Ale
„nie potrzebują
lekarza zdrowi,
ale którzy się
źle mają”. Te
teksty mają
uporządkować
logikę
Ewangelii, a nie
tego świata.
Jako członkowie
AK powinniśmy
być w gotowości
do działania -
zastosować się
do wskazania:
„niech będą
przepasane
biodra wasze”
(przepasanie
bioder u nomadów
było
równoznaczne z
gotowością do
szybkiego marsz,
bo usprawniało
ruch), a także
mieć wytyczony
jasny cel
(„zapalone
pochodnie”).
Miłość Chrystusa
przynagla nas,
aby zadziałać
jej siłą wobec
każdego
człowieka, bo
szczęściem jest
spotkanie Pana w
życiu. Trzeba
innym dać
szczęście,
którego świat
dać nie może.
Ks.
prof. I.
Stolarczyk
wskazał członkom
AK, abyśmy w
naszym
stowarzyszeniu -
przepasawszy
biodra i
zapaliwszy
pochodnie, szli
ku każdemu
człowiekowi,
który się źle
ma, by dać mu
szczęście –
Jezusa.
Mając wiarę,
trzeba się
nią dzielić.
Wiara to
przeżycie, które
winno emanować,
by rozpalać.
Odczytujemy w
Roku Wiary
imperatyw, by
mieć w sobie
odwagę niesienia
jej innym
ludziom.
-
Księga Rodzaju - początek Pisma Św. opisuje dzieło stworzenia.
Powtarza się ta
sama fraza:
„wtedy Bóg
rzekł… i stało
się tak”. Słowo
Boga sprawia!
Bóg wypowiada
słowo, które ma
moc stwarzania.
Słowo kreuje
rzeczywistość.
Jest nie po to,
by informować,
ale jego cel
jest twórczym,
kreatywnym,
przemieniającym.
Słowo Boga, choć
ma tak twórczą
moc, zatrzymuje
się przed każdym
z nas. Bóg,
obdarzając
wolnością,
uszanował nas do
końca. Słowem
mógłby sprawić:
„mówię ci, bądź
święty!”, ale w
przedziwnej
ekonomii
zbawienia
postąpił
inaczej. Słowo
Boga proponuje,
ale nic nie
narzuca naszej
woli. Bogatemu
młodzieńcowi,
który pytał, co
zrobić, by być
doskonałym
powiedział:
„jeśli chcesz…
sprzedaj
wszystko”.
Gdybyśmy do
końca poznali
prawdę o Bogu,
bylibyśmy
zniewoleni Jego
miłością.
Osobliwy jest ów
dar wolności,
którą Bóg dał
człowiekowi:
aktywność, na
którą czeka Bóg.
On, Wszechmocny
– oczekuje. Chce
wolnego daru z
siebie. Nie
zniewala, ale
daje wszystko,
by odpowiedzieć
sposób wolny –
i tak powstaje
świętość
człowieka. Jan
Paweł II wołał w
Starym Sączu:
„Nie lękajcie
się być
świętymi!
Uczyńcie
kończący się
wiek i nowe
tysiąclecie erą
ludzi
świętych!”. Taka
winna być nasza
odpowiedź na
objawiającego
się Boga, który
tyle uczynił,
byśmy Go poznali
i wybrali w
sposób wolny.
Doskonałość
chrześcijańska
to możliwe dla
człowieka
osiągnięcie
stanu
zjednoczenia z
Bogiem.
Znawcy życia
wewnętrznego
zauważają, ze
doskonałość
chrześcijańska
wprowadza
rozróżnienie
dwóch stanów:
uwarunkowania
zależne i
niezależne.
Pokora to
uznanie prawdy o
sobie i życie w
tej prawdzie.
Niezależne
uwarunkowania to
cechy
dziedziczne,
temperament,
wiek, stan
zdrowia. Na te
cechy nie mamy
wpływu.
Nie ma jednej
formuły
„doskonałości”;
istnieje piękna
różnorodność
ludzi. Błędem
jest
odczytywanie
swojej
doskonałości na
tle innych.
Doskonałość
chrześcijańska
ma dostosować
się do
niezależnych
uwarunkowań;
nakazuje uznać
różnorodność.
Wpisują się w
nią decyzje
dwóch papieży -
Jan Paweł II
trwał do końca,
Benedykt XVI
odchodzi.
Możemy odpowiedzieć na słowo Boga, aktywując to,
co od nas
zależne.
Uwarunkowania
zależne,
decydujące o
doskonałości
chrześcijańskiej:
-
Nawrócenie, czyli radykalne opowiedzenie sie za Chrystusem z rezygnacją trwania przy grzechu.
-
Systematyczny wysiłek ascetyczny; pewna powtarzalność, a nie skokowość decyzji. Praca nad sobą, by stawiać wymagania realne; pełna prawdy ocena siebie (pomocny stały spowiednik).
-
Nieustanne pragnienie wspólnoty Bogiem, przekonanie, że moje działania wypływają z wiary, ze chcę zrobić coś dla Boga. To pragnienie ma być dominujące w moim życiu, któremu wszystkie inne będą podporządkowane, stałe - niezachwiane w czasie, wzrastające, czyli ciągle większe oraz realistyczne – liczące się ze wspomnianymi uwarunkowaniami życia.
Jak ważna jest
prawda o sobie –
pokora. Ile
trzeba mieć
uczciwości,
trafnej oceny,
by wybrać się w
tę drogę, byśmy
byli doskonali,
jak Ojciec nasz
w niebiesiech…
Celem
doskonałości
jest świętość.
Odwaga
chrześcijańska
nakazuje, byśmy
pragnęli chcieć
świętości.
Święty
to człowiek,
który z miłości
do Boga
odpowiada; mimo
trudności
podejmuje
heroicznie Jego
wolę.
By Słowo Boże
dotarło do nas,
zaowocowało
świętością, Bóg
nas nie wyręczy,
On czeka na
odpowiedź
człowieka.
Warunki
dojrzałości
chrześcijańskiej:
-
Ufność Bogu przez akceptację tego, co się stało; wbrew ludzkim spodziewaniem i wyczerpanym motywacjom.
-
Posłuszeństwo Duchowi Św., otwarcie się na Jego dary.
-
Stałość w nawracaniu; nie sporadyczne akty, ale powtarzalne, cykliczne.
-
Zintegrowana osobowość (łaska buduje na naturze) – pełna wiedza o sobie.
-
Zaangażowanie się w sprawy Boga na tym świecie. To podstawy charyzmatu Akcji Katolickiej: troska o własne zbawienie, ale i zbawienie innych; to, na czym mi zależy dla siebie, przelewam na innych ludzi.
Przejawy braku
dojrzałości
chrześcijańskiej
(infantylność
ducha):
-
Brak zdolności przyjęcia Ewangelii w całości - selektywne jej traktowanie, eksponowanie wybiórczych tez, tego, co dla mnie dobre.
-
Działanie pod presją ciała, a nie ducha - promowanie takich postaw jak zazdrość, nieczystość, kłótliwość.
-
Poczucie samowystarczalności („nie potrzeba mi Boga, nie potrzeba mi bliźniego, sam sobie poradzę”). Taka postawa, eliminująca Boga i bliźniego -nie z nienawiści, ale z pychy patrzenia na siebie, obraca się w nicość, gdy przyjdzie np. utrata zdrowia.
-
Zmienność postaw, destabilizacja. Życie chwilą, nastrojem tej chwili.
-
Błędne pojmowanie wolności, liberalizm. Nie liczenie się z prawdą dookreślającą wolność, która jest wartością warunkową. W pewnych warunkach wolność jest szansą, ale nie w każdych (tak żył wolnie, że popadł w totalne zniewolenie).
-
Ewangelia wg św. Łukasza o kuszeniu na pustyni to Ewangelia o mówieniu „nie”.
„Nie samym
chlebem żyje
człowiek”. „Nie”
– odpowiada
dalej Jezus
kuszącemu
wytrwale
szatanowi, „nie
będziesz
wystawiał na
próbę Pana,
Boga swego".
Umiejętność
mówienia „nie” –
niezgoda na
grzech, szatana
i zło.
Owocem
dzisiejszej
kultury jest
zatrważająca
nieumiejętność
mówienia „nie”
złu i absurdom.
Przestaliśmy
mówić „nie”.
Należy wrócić do
szkoły mówienia
„nie”, bo gdy
przyjdzie
skonfrontować
się, jak Jezus
na pustyni,
trzeba odejść od
grzechu, fałszu,
szatana.
Św. Augustyn
powiedział:
„jeśli by Jezus
nie był kuszony,
nie nauczył by
Cię sztuki
zwyciężania w
pokusach” .
Szatan istnieje,
choć często
zamykamy go w
konwencji
kabaretu,
dowcipu,
uśmieszku. Z
przytoczonej
Ewangelii
wynika, że jest
inteligentny,
stosuje
podchody, wraca,
nie ustaje, chce
posiąść, zdobyć,
zwyciężać. A
jego zwycięstwo
to nasza
tragedia!
Chrystus
uczy nas mówić
„nie” szatanowi,
a Maryja uczy
nas mówić „tak”
Bogu.
Nie ma
innej logiki
świętości.
Wszystko, co
jest zgodne z
wolą Boga, gdy
Bogu mówię
„tak”, to
szatanowi muszę
powiedzieć
„nie”. Mamy taką
odwagę, bo Bóg
nam daje taką
moc ; Jezus
zapewnia: „Ja
jestem z Wami aż
do skończenia
świata”. Za
Apostołem
narodów - św.
Pawłem możemy
powtórzyć:
„wszystko mogę w
Tym, który mnie
umacnia”.
Jan Paweł II,
korespondując z
tą ideą
świętości „Totus
Tuus” - „Cały
Twój”. Cały- tam
nie ma miejsca
na szatana.
Cały, a więc nie
ma nic, co nie
byłoby Twoje.
Cały – angażuje
się. Prosił nas,
rozeznając taką
świętość: „nie
lękajcie się…”
Warunki
naśladowania
Chrystusa
znajdujemy w
Ewangelii wg św.
Mateusza 16,
24-27: „…niech
weźmie krzyż
swój i niech
mnie naśladuje…”
„Jeśli chcesz…”
– Bóg zachowuje
naszą wolę.
Trzeba wziąć
krzyż i się
siebie zaprzeć -
to mocny program
walki ze sobą.
Tylko w
kontekście
świętości
funkcjonuje taki
paradoks, ze
można coś
stracić – by
zachować
wygraną. Ile
trzeba stracić,
by odnaleźć to,
co
najważniejsze…
Na ziemi żeby
wygrać, trzeba
zyskać. A
Chrystus mówi o
startach, by
wygrać! Ważne
jest umieć
stracić to, co
należy zostawić,
by posiąść
Jezusa i
szczęście
wieczne.
Spotkanie rekolekcyjne Akcji Katolickiej
było również
okazją do
podziękowań Wacławowi
Prażuchowi za
prawie 15 lat
gorliwego
wypełniania
funkcji prezesa
Diecezjalnego
Instytutu Akcji
Katolickiej.
Podczas kończącej rekolekcję
Eucharystii,
sprawowanej pod
przewodnictwem
Asystenta
diecezjalnego
ks. Jana
Bartoszka,
nominację
Biskupa
Tarnowskiego na
prezesa Akcji
Katolickiej
Diecezji
Tarnowskiej
odebrała Bożena
Kwitowska,
dotychczasowa
wiceprezes DIAK.
Bożena
Kwitowska
|