Rekolekcje wielkopostne Akcji Katolickiej Diecezji Tarnowskiej Ciężkowice, 26-28 marca 2010r.
Członkowie parafialnych oddziałów AK diecezji tarnowskiej uczestniczyli w dorocznych rekolekcjach wielkopostnych.
Od 12 lat spotkania rekolekcyjne odbywają się w ciężkowickim Domu Rekolekcyjnym w tygodniu poprzedzającym Wielki Tydzień. Ta wyjątkowa „czasoprzestrzeń” sprzyja wnikliwej refleksji przygotowującej na spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem.
Już samo miejsce - ponad stuletni budynek, od 60 lat będący świadkiem zamyśleń rekolekcyjnych oraz jego malownicze okolice (tzw. Skamieniałe Miasto - rezerwat przyrody nieożywionej) stwarza klimat modlitwy, wyciszenia i ufnego zwrócenia się ku Stwórcy piękna. Głębokie przeżycia duchowe, których trudno doświadczyć w gąszczu codzienności, są tu rezultatem codziennego uczestnictwa we Mszy Św., sakramentu pojednania, udziału w nabożeństwach, słuchania wielu konferencji i katechez Asystenta kościelnego DIAK Ks. dr hab. Ireneusz Stolarczyka.
W dniu kończącym rekolekcje, tzn. w Niedzielę Palmową udajemy się do pobliskiej Staszkówki, by tam w kościele
pw. św. Wojciecha- patrona Akcji Katolickiej, przy łaskami słynącym obrazie Matki Bożej Staszkowskiej, zawierzać
Bogu wszystkie nasze sprawy i dzieła podejmowane w stowarzyszeniu. Doświadczamy także niezwykłej gościnności
Ks. Proboszcza Adama Chmiela i członków POAK z P. Leokadią Pasterską na czele. Niech Pan Bóg wynagrodzi!
„…abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest największa, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma korzenia, ani sensu”
Rozważania rekolekcyjne Ks. Asystent rozpoczął od przypomnienia Mszy Św. na krakowskich Błoniach 10 czerwca
1979 r., podczas której Ojciec Święty Jan Paweł II, nawiązując do analogii między uroczystościami 1000-lecia chrztu Polski
a uroczystościami 900-lecia męczeńskiej śmierci św. Stanisława, udzielił naszemu narodowi jedynego w swoim rodzaju Sakramentu Bierzmowania, czyli Umocnienia. Sakrament ten winien według Papieża „rodzić w nas szczególne poczucie odpowiedzialności za Kościół, za Ewangelię, za sprawę Chrystusa w duszach ludzkich, za zbawienie świata”.
Namiestnik Chrystusa na zakończenie I pielgrzymki do Ojczyzny pozostawił nam przejmujące przesłanie:
„Zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie Świętym, abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się,
i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
Proszę Was, abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego,
u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, abyście od Niego nigdy nie odstąpili, abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On wyzwala człowieka, abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest największa, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma korzenia, ani sensu.”
Jaki jest stan wiary Polski -pytał Kaznodzieja. Hasło roku liturgicznego to swoisty imperatyw: „Bądźmy świadkami Miłości”.
„Bądźmy…”
„Bądźmy”, a więc mamy istnieć, by coś wnieść w życie; nie wolno odejść, przestać być. Miłość domaga się obecności; mamy trwać, działać, angażować się. I dlatego tegoroczne rekolekcje skupiają uwagę nie na nas, ale na tych, którzy są obok nas; których Bóg postawił na drodze naszego życia. Naszą powinnością jest dzielenie się miłością, która rozpoznana- chce być darowana. Umiejętność dostrzeżenia bliźniego w jego potrzebach- to istota działania Akcji Katolickiej!
W Ewangelii „Bogacz i ubogi Łazarz” św. Łukasz opisuje człowieka, który zbyt późno zrozumiał, że błądził, tak iż nie mógł już nic uczynić. Zaczyna się jednak troszczyć o innych, którzy żyją tak, jak on.
Trzeba innym pomóc, by nie trwali w błędzie i braku bystrości diagnozy; pomóc, by przerwać lawinę pomyłek. Hasło obecnego roku liturgicznego przesuwa uwagę z siebie – na innych. Narzuca refleksję, iż istnieją bliźni, których pobłądzenie zaczyna mnie martwić. Apostolstwo to dostrzeżenie bliźnich z ich bezradnością, przejęcie się ich sprawą. Wymusza działanie z troski o zmianę ich życia, mobilizowane miarą pobłądzenia bliźnich. Przypowieść o Łazarzu przypomina także istotną trudność- nie posłuchają!
Misyjne zaangażowanie dzisiaj nieraz kosztuje życie. Ks. Asystent wspomniał misjonarzy z naszej diecezji: o. Zbigniewa Strzałkowskiego, ks. Jana Czubę i kleryka Roberta Gucwę, którzy niosąc innym Chrystusa- znaleźli śmierć. Świadectwo tych ludzi pyta nas o gotowość angażowania się na rzecz zbawienia drugiego człowieka.
Ewangelia wg św. Mateusza: „Dobra lub zła budowa”. Można się pomylić i dom swego życia budować na piasku, by przy końcu życia przekonać się, że wszystko to na niczym oparte.
Mamy świadomość, jak bardzo człowiek może pobłądzić. Ubóstwo dzisiejszego świata jest nieraz szokujące. Człowiek zna przykazania, ale żyje na swój styl. Idzie za bożkami; okrzyknął cudzołóstwo miarą wolności XXI w., a czystość- przeżytkiem; zniesławia dobre imię drugiego człowieka. Gdy dostrzegamy, że bliźni męczy siebie, a mnie rani – trzeba działać w jego sprawie.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest „zagłaskanie” grzechu. Uwierzyliśmy, że grzech nie jest toksyczny, nie jest problemem,
i że… w ogóle nie ma grzechu! Czy zamknięte oczy uchronią kierowcę, który wpadł w poślizg, od upadku?! Czy zamknięte oczy na grzech ustrzegą człowieka przed złem grzechu, przed jego tragicznymi skutkami?!
Angażujmy się w takich sytuacjach dla dobra drugiego człowieka; działajmy na rzecz mówienia o grzechu, dostrzegania zła.
Potrzebna jest praca nad własnym sumieniem- codzienny rachunek sumienia, by w świecie, w którym uwierzono, że grzechu nie ma – nie wierzyć w to. Troska o własne sumienie nie pozostawi nas biernymi na grzech.
Harmonia wewnętrzna, stanowiąca o uroku człowieka, to wyważenie tego co z woli i rozumu. Każdy grzech, każda patologia to przyjęcie woli, a odrzucenie prawdy. Wolność bez prawdy – cóż by się stało, gdyby kierowca odrzucił prawdę (zasady) na drodze? Wolność bez zasad zamienia się w swoje zaprzeczenie. Grzech to użycie wolności (skądinąd pięknego daru)
z odrzuceniem zasad (przykazań). Grzech uwzniośla wolność, zapomina o prawdzie. Jeśli umysł popada w grzech, wola staje się coraz bardziej bezradna. Trzeba widzieć grzech w całym paśmie jego konsekwencji, informować bliźnich o skutkach, rozmawiać- cierpliwie „nastawać w porę i nie w porę”, by umysł rozeznał zło.
„…świadkami”
Świadek- doświadcza miłości Chrystusa, ale z drugiej strony przeżywa boleśnie absurd grzechu bliźniego. Tendencje egoistyczne zlaicyzowanego świata nie rokują apostolskiemu zaangażowaniu. Apostolstwo to krok ku innym, a apostoł ma zaradzić ubóstwu – miłością; nieraz za maksymalną cenę. Do obecności w Bożych sprawach w naszym ludzkim świecie wzywa nas Jezus; w Starym Testamencie czynił to Bóg. Choć Bóg jest wszechmogący i jednym aktem woli może sprawić wszystko, to jednak powołuje nas, mających tak nikłe możliwości, do współpracy w dziele zbawienia. Taki jest Boży zamysł; zależy Jezusowi, by nasza wola opowiedziała się po stronie Boga z wyboru, a nie zniewolona Jego pięknem.
Niestety słychać aplauz detronizacji Boga: nie ma Boga, jesteśmy nowoczesnym narodem… Uporczywe trwanie przy Bogu rodzi świętość. Czując się odpowiedzialni za innych, sami się uświęcamy.
W Biblii rozbrzmiewają powołania. W Księdze Jeremiasza czytamy, iż Bóg postanawia zbawiać ludzi za pośrednictwem ludzi „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię prorokiem dla narodów(…) Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził”. Powołany lęka się, obawia, że nie podoła, gdyż zna swoje ograniczenia. Sprawy przerastają jego ludzką kondycję, ale Bóg zapewnia swoją asystencję. Siła osoby powołanej płynie nie z jej charakteru, intelektu itp. przymiotów. Spełnienie zadania, które przerasta człowieka świadczy, iż to sam Bóg zadziałał. Przyjęcie tej prawdy jest ustrzeżeniem się przed pychą i prowadzi do uświęcenia człowieka, który widząc dzieło -
chwali Pana.
Odwaga tego, który daje świadectwo płynie nie z zaradności czy odpornej psychiki, ale ze świadomości, że nie jest sam;
z przeświadczenia, że „Bóg jest ze mną”. Grzech trzeba zobaczyć, na drobne rozebrać i ukazać jego absurd – to zadanie, które musi się zmierzyć z oporem zła. Tym trudniejsze, im bliższych nam ludzi dotyczy (posyłam cię, „byś niszczył i burzył, byś budował i sadził”). Bóg chce nas- ułomne narzędzia, by drugi człowiek zyskał. Jesteśmy pośrednikami, świadczymy.
Aktywność wobec innych ukazuje Ewangelia św. Łukasza o Józefie. W sprawach cudzych (Dziecięcia i Maryi) jest wezwany, by działać („wstań i uchodź do Egiptu”). „On wstał”., tzn. ukazał się w gotowości do działania.
Bóg jednych uaktywnia wobec innych; zarówno działający dla Boga, jak i wracający do Boga, mają okazję do uświęcenia. Potwierdzenie znajdujemy w mowie misyjnej:
„Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego! Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.”
Czerpiemy satysfakcję z faktu, iż jesteśmy wierni impulsom dawanym od Boga; doświadczamy wielkiej radości,
gdy nam się to uda.
W Ewangelii św. Łukasza znajdujemy perykopę „Zaginiona owca”, a w niej oczekiwanie i radość z nawróconego grzesznika. Cel naszego działania to dać tę radość Bogu, który czeka na każdego zagubionego, by został odszukany.
W wielu fragmentach Pisma Św. zyskujemy motywy do działania. Dlaczego nie podałeś dłoni, dlaczego nie upomniałeś?
To Pawłowe „nastawanie w porę i nie w porę”. Jak zginęło – szukajcie, aż znajdziecie. W przypowieści o synu marnotrawnym widzimy radość ojca tak wielką, że aż zgorszył drugiego syna. Powinniśmy wytężyć siły i wzmóc wolę,
by zadziałać w sprawie drugiego w jego drodze do Boga, a nasza radość będzie równie wielka.
„…Miłości”
Skoro mamy być świadkami miłości, musimy dawać miłość. Taką miłość, która jest większa niż zło w drugim człowieku.
Jak wielkie trzeba mieć serce, by ten, który błądzi usłyszał od nas dobre słowo; ile trzeba cierpliwości, by nie zranić.
Potępiając zło, trzeba kochać autora zła- człowieka.
Jezus jadał z celnikami i grzesznikami. W Ewangelii św. Jana Jezus zamiast potępić- odesłał, odpuściwszy grzech
(„…kobieto, i ja cię nie potępiam…”). Było to zachowanie zgoła odmienne od mentalności faryzeuszów, którzy potępiali
zło tak samo, jak człowieka, który popełnił zło.
Człowiek i jego słabość. Trzeba z nim pobyć, chociaż jego zło tak bardzo boli, np. serce matki zawsze jest przy dziecku. Ważne jest rozróżnienie zła i grzechu od człowieka, który potrzebuje wsparcia, a nawet ofiary w walce o jego nawrócenie. Odrzuciwszy zło, walczymy o człowieka.
Lektura Ewangelii św. Mateusza (r.5 i r.7) o miłości nieprzyjaciół motywuje pracę nad sobą, stawia pytanie, na ile potrafimy rozgraniczyć zło i człowieka tym bardziej, im bardziej zło go zniekształciło.
Ile miłości musiał mieć Jezus, by walczyć o drugiego człowieka. Gdy umierał- naigrywali się. Najbardziej potrzebują miłości ci, co napełnieni są nienawiścią. Trzeba próbować zająć taką postawę: pomóc tym, których czyn najbardziej mnie zabolał. Czasem pogrążamy kogoś w otchłani zła, po ludzku go sądząc.
Z Ewangelii św. Mateusza- o bogatym młodzieńcu. Miłość, która umie wymagać- inspiruje innych. Należy wymagać od innych, ale też samemu promieniować wysoką normą, która innych inspiruje. Gdy człowiek wymaga od innych, zwykle rodzi to niezrozumienie, ale potem – wdzięczność.
Gdy ciężko nam spełniać dobre czyny wobec grzesznej osoby, pamiętajmy o mocy modlitwy. Trzeba formować własne wnętrze (Ew. św. Łukasza, r. 11: „proście, a będzie wam dane…”, „…da wam Ducha św.”). Bez modlitwy i adoracji trudno sobie wyobrazić angażowanie się na rzecz innych ludzi. W osobistej modlitwie polecajmy Bogu sprawy nasze i tych ludzi, których On postawił na naszej drodze.
„Bądźmy świadkami Miłości”
Jako Akcja Katolicka chcemy być świadkami Miłości wobec pogubionego świata.
Krzyż niesie przesłanie o wielkim cierpieniu fizycznym, ale też trzeba dostrzec wielką ofiarę i uciemiężenie ducha Jezusa. Miłość wcielona wyraziła się w tak bardzo klarownym sposób w Krzyżu. Cierpienie Jezusa rozpoczęło się w cichym ogrodzie Getsemani. Świadomość cierpienia paraliżuje. Jezus cierpiał tak bardzo, że krwawy pot zrosił mu czoło. Cierpienia duchowe odciskają się na kondycji ciała. „Jeśli to możliwe, oddal ode mnie ten kielich…” Jezus uczy, jak szanować wolę Ojca, choćby dobroć Boga miała smak cierpienia. Opis Męki Jezusa: okrucieństwo biczowania, cierniem ukoronowania, droga krzyżowa, hańba śmierci na krzyżu, powolne konanie - to przejmująca anatomia cierpienia. Chrystus nie oszczędził siebie, by walczyć o nas. Miłość Chrystusa przynagla nas!
Cierpienie Chrystusa miało nie tylko wymiar fizyczny, ale i duchowy- wszak cierpiał niezasłużenie! Nam łatwiej się cierpi, gdy wiemy za co; dlatego nie radzimy sobie z cierpieniem dzieci. Niezasłużone cierpienie najbardziej boli; zadane bez przyczyny ma najtrudniejszy smak. Warto spojrzeć wówczas na Krzyż, bo ten ból już był. Było to również cierpienie nieodwzajemnionej miłości. Miłość, którą rozsiewał, została odrzucona.
Gdy angażujemy się w prawie drugiego człowieka, a ten nie rozumie i źle osądza, trzeba popatrzeć na Krzyż, bo Chrystus
i to już przecierpiał.
Chrystus, mając sposobność- nie skorzystał. Jako Syn Boży miał całkowitą moc, jednym aktem woli mógł dokonać dzieła odkupienia. Rozpoznajemy, że Chrystus mający moc- trwał na krzyżu, nic nie mogący. To wszystko, co związane jest
z Krzyżem stanowi dla nas wielki motyw.
Ks. Asystent zaapelował na koniec o obfitość i autentyzm zaangażowania: bądźmy świadkami Miłości! Miłość Chrystusa przynagla nas…
Bożena Kwitowska
wiceprezes DIAK
diecezji tarnowskiej